Tegoroczne plony z własnego warzywnika
Doszłam do wniosku, że mogę już podsumować tegoroczne plony. W końcu w powietrzu czuje się jesień. Ach lubię ją :) Mogę biegać po kałużach bez żadnych wyrzutów sumienia, spacerować wśród kolorowych liści i kasztanów. Jest to tak samo magiczne jak śnieg przed Bożym Narodzeniem. A... dobra, zagalopowałam się :) Aktualnie warzywnik... tonie w deszczu, bo pada u nas od kilku dni. Czekam na jakiś pogodny dzień, aby wykopać resztę marchwi i przerobić w słoiki. W gruncie pozostawiłam jeszcze buraki, pory i cukinię.
Dzięki przesyłce od firmy W. Legutko warzywnik w tym roku gościł u siebie rzodkiewki, sałatę, groszek cukrowy, koperek, pomidory, ogórki, ziemniaki, pory, szpinak, cukinię, buraki, fasolkę żółtą i zieloną. Przesyłka z nasionami była tak ogromna, że podzieliłam się z dwoma koleżankami z pracy. Kolekcję ziołową otrzymała Magda, która posiada mieszkanie z balkonem. Pierwszy raz miała możliwość skorzystania z własnych ziół i bardzo jest z nich zadowolona. Większość zaś paczuszek z kwiatami otrzymała Ewelina, która ma malutki ogródek za domem z warzywami i kwiatami. Ja natomiast w tym roku nie siałam kwiatów, poza słoneczniczkiem oczywiście. Miałam za to mnóstwo bylin do podzielenia i przesadzenia. Postawiłam na warzywa, które uzupełniają moją spiżarnię. Większość nasion wykorzystam w przyszłym roku, bo paczuszki były naprawdę spore i wydajne.
A co z tegorocznymi plonami?
Pierwszymi tegorocznymi plonami jakimi się zajadaliśmy były rzodkiewki, które po raz kolejny wysiałam pod tunelem foliowym. Zaskoczeniem dla całej rodziny była odmiana kolorowa, choć największym pożeraczem rzodkiewki był Mój Mąż. Ta wersja bardzo nam zasmakowała, a i wyszła duża.
Kolejnym odkryciem jest groszek cukrowy. Jesteśmy nim zachwyceni ze względu na smak i rozmiar, bo ziarenka wyszły naprawdę duże. Groszek zawsze zjadamy prosto ze strąków. A ta wersja jest strzałem w 10!
Bardzo lubię cukinię, choć moje wspomnienia z dzieciństwa są tego zaprzeczeniem. Moja Mama zawsze kroiła ją w plastry i smażyła w formie kotletów. No bardzo mi to nie smakowało. Zasiałam cukinię pierwszy raz w życiu i nie żałuję. Użyłam do tego dosłownie 5 ziarenek. Wyszły wszystkie, ale po jakimś czasie zostały tylko 2 sadzonki. Albo zjadł je kret albo ptaki, tak myślę. A wiecie co? Dwie rośliny dały mi z 10 ogromnych warzyw. Część zjedliśmy w leczo (uwielbiam!), cześć rozdałam, pomroziłam i zawekowałam. Mniam!
Fasolkę żółtą zasiałam pierwszy raz dwa lata temu. Mój Mąż był bardzo zaskoczony, że możemy mieć ją w warzywniku, bo to kolejne warzywo, które uwielbia. Mi najbardziej smakuje jako dodatek do obiadu, zamiast surówki. Opłaca się ją uprawiać, bo w sezonie potrafi kosztować ponad 10zł/kg, a na sadzonce potrafi być tak 10-15 strąków.
W tym roku bardzo przejmowałam się pomidorami. Posadziłam ich dość sporo, a pogoda przez cały lipiec była deszczowa. W czerwcu podlewałam je gnojówką z pokrzywy, dzięki czemu były trochę odporne. Na początku sierpnia rozpogodziło się i pomidory dojrzały. Sporo udało mi się nazbierać zanim dostały choroby grzybowej przez ponowne opady deszczu. Pomimo, że jestem zadowolona z ilości tegorocznych plonów to stwierdziłam, że będę siać już tylko pomidory gruntowe, koktajlowe sobie odpuszczam ze względów kulinarnych.
Paprykę chilli zawsze wysiewał Mój Mąż, tym razem zrobiłam to ja. Zapowiadała się marnie, ale parę dni temu zerwałam tę ilość z pięciu krzaczków jakie miałam. To chyba niezły wynik?
Marchewka powoli wędruje do słoików. Wyszła smaczna, niegorzka, ale przyznam się, że zbyt gęsto ją posiałam. Gdzieniegdzie jest sporych rozmiarów, a w skupiskach mała (na zdjęciu ta większa :P). Dobrze, że są trzy rzędy :)
W dzieciństwie ogórki były moimi ulubionymi warzywami, ale ostatnio to mi się chyba przejadły. Wyszło ich sporo na tyle sadzonek ile było, nie były gorzkie, ale większość wyszła taka okrągła jak bomby. Wiecie może jaka jest tego przyczyna?
Zbierając ogórki, zostawiałam te zbyt duże, aby zżółkły. Takie najlepsze są na pikle. I te ostatki, które zerwałam parę dni temu powędrowały zatem do słoików.
Nie udało mi się sfotografować szpinaku i koperku, bo szybko zniknęły z warzywnika. Szpinak trochę za późno zaczęłam zrywać. Nie przeszkodziło mi to jednak w konsumpcji. No co ja poradzę, że uwielbiam szpinak z jajkiem na śniadanie. Koperek też za późno wyrwałam, bo oblazła go strasznie mszyca. A że też go uwielbiam to nie mogłam pozwolić, aby trafił na kompost. Płukałam go cały dzień, aż wypłukałam z robaczków, pokroiłam i zamroziłam. Już znikł niestety. Stwierdzam, że jeden rządek koperku to zdecydowanie za mało :)
Aaa... sałatę zeżarły mi ślimaki!
Aaa... sałatę zeżarły mi ślimaki!
Buraki czekają w warzywniku na swój moment. Są słodsze od kupnych i szybciej się gotują. Jak co roku powędrują do słoików, bo zimą to najlepsze warzywo do obiadu. Wiosną zawsze dzielę się ze wszystkimi botwinką a i sami zajadamy się przepyszną zupką. Pory zaś zawsze kupuję w formie sadzonek od starszego Pana na targowisku, który pięknie zawija je w gazetę, tak jak to robił Dziadek Gienek. Ziemniaki kupiłam w trzech gatunkach w pobliskim sklepie ogrodniczym. I będę powtarzać to w nieskończoność: nie ma to jak swojskie ziemniaczki! :D
Podsumowując, tegoroczne plony należą do udanych ;)
A na koniec słoneczniczek :)
Zobacz także:
Chrabąszczyk ;)
Wspaniałe plony! Uwielbiam groszek cukrowy :-) Reszta warzywek tez nieźle wygląda :-) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńDzięki :D W tym roku skupiłam się bardziej na warzywniku niż na kwiatach. Choć zawsze chciałoby się lepiej :)
UsuńŚwietne podsumowanie:) Wygląda na to że miałam te same odmiany rzodkiewki, żółtą i ciemną. Cukinia również jest moim tegorocznym hitem, robiłam z niej ketchup i zupę, a mniejsze szły na sałatkę. Buraki nie dotrwały, zostały pożarte jako boćwinka:)
OdpowiedzUsuńte kolory rzodkiewki były w jednej paczce nasion. O zupie cukiniowej nie słyszałam, a na sałatkę się skuszę. Ostała mi się w domu jedna cukinia to coś pokombinuję :D Dzięki
UsuńŚwietne plony :) U mnie ślimaki nie tylko zjadły sałatę, ale też i sadzonki ogórków i cukinii, a teraz zabierają się za owoce pomidorów... Aby mszyce nie zaatakowały koperku warto wysiewać go punktowo pomiędzy innymi warzywami, zwłaszcza ogórkami :)
OdpowiedzUsuńCenna rada. Dziękuję :D
UsuńJaką odmianę groszku cukrowego polecasz?
OdpowiedzUsuńNie ma to, jak swoje warzywa! Wiesz co jesz. Bardzo żałuję, ale u mnie pod lasem mało co chce rosnąć, właściwie tylko selery ;-) więc trochę ci zazdroszczę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU mnie za to seler marny 😜
Usuńo kurczątko :P nieźle obrodziło ;D
OdpowiedzUsuńPiękne zbiory! Uwielbiam takie warzywa prosto z grządki. Groszek cukrowy pamiętam z dzieciństwa, babcia zawsze siała, a ja i mój brat zjadaliśmy całe strąki:) Zresztą lubię te srąki są równie słodkie jak groszek!
OdpowiedzUsuńGratuluję zbiorów i pozdrawiam serdecznie.
Cudne i całkiem obfite zbiory. Ja uprawę dostosowuje do swojej ziemi. Stąd też rzodkiewka i marchew nie mają u mnie szans, za to ogórki dynie i cukinie wychodzą rewelacyjnie. O pomidorach nie wspomnę. Najważniejsze że swoje i ekologiczne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniałe te twoje rzodkiewki. Ja w tym roku przetestowałam ponad 20 odmian. Różne kolory i wielkości. Siałam co dwa tygodnie od wiosny do listopada. Z moich obserwacji ( i mojej rodziny) najsmaczniejsze są polskie odmiany Krakowianka i Jutrzenka. Ładnie plonują, nie są atakowane przez robactwo, mają świetny smak oraz wolniej robią się gorzkie jak przerastają. Pozdrawiam i już czekam na przyszłoroczne uprawy :)
OdpowiedzUsuńoooo wow! że Ci się chciało :P
UsuńDzięki za info o odmianach :)
Super ogród!
OdpowiedzUsuń